Jechałem dzisiaj do pracy pociągiem. Do bydło-wozu PR (tak pieszczotliwie moja partnerka nazywa pociągi osobowe), wsiadła kobieta około 30, dość ekscentrycznie ubrana. Na głowie miała tandetny kwiecisty kapelusz, który trzymał się na głowie dzięki gumce. Obracam się w środowisku ekscentryków i takie osoby, często widuję w swoim otoczeniu. Nie zwracając na nią uwagi, zająłem się czytaniem gazety i założyłem słuchawki. Po kilkunastu minutach zdjąłem słuchawki, aby wykonać telefon. Wtedy usłyszałem jak mówi do siebie i komentuje w naiwny sposób artykuły w swojej gazecie, czytując jedynie nagłówki.
Zauważyłem, że coś jest z nią nie tak, że jest totalnie zagubiona. Przyszedł konduktor, aby sprawdzić bilety. Najpierw kobieta pokazała mu artykuły w swojej gazecie, nie rozumiejąc co się do niej mówi. Po kolejnej prośbie konduktora, zaczęła kartkować swoje zeszyty, podając konduktorowi kartki w kratkę . Konduktor długo czekając na bilet, poprosił pasażerkę, aby dalej szukała biletu.
W pierwszej kolejności powinna przeszukać swoją torebkę, ale najpierw zaczęła wyjmować swoje ubrania z reklamówki wymawiając ich nazwy (bluzka, majtki itd.), Następnie drugi raz zaczęła przeglądać gazety i zapisane kartki w kratkę. Przychodzi konduktor, kobieta nie znalazła jeszcze biletu, a konduktor nie był w stanie nawiązać z nią kontaktu. Przy nim spenetrowała swoją torebkę i odnalazła bilet. Zaczęła mówić bez ładu i składu, o tym gdzie jedzie. Konduktor zaczął tłumaczyć, że w Toruniu pasażerka będzie miała 7 minut, aby się przesiąść i podał numer peronu, na którym będzie czekał jej pociąg. Konduktor odszedł. Kobieta na każdej stacji, zaczęła mnie pytać czy to Toruń, a do Torunia zostało jeszcze z trzy godziny drogi. Bardzo zmartwiłem się stanem współpasażerki. Było mi jej bardzo żal, jej choroba spowodowała odcięcie od świata, problemy z komunikacją, brak poczucia upływu czasu, brak możliwości zapamiętywania, totalne oderwanie się od rzeczywistości.
Gdy dojeżdżałem do swojej stacji, zmartwiony podszedłem do kobiety i zapytałem, czy wie kiedy ma się przesiąść, i na który peron ma pójść. Niestety nie była w stanie mi odpowiedzieć. Z podsłuchanych jej rozmów z konduktorem wynikało, że jak nie zdąży to czeka ją noc na dworcu.
Osoba znajdująca się w tym stanie, nie powinna sama wychodzić z domu, nie mówiąc o skomplikowanej przesiadce i bieganiu po peronach. Spędzenie przez nią nocy na dworcu, mogło by się skończyć fatalnie w jej stanie.
Poszedłem do konduktora i powiedziałem mu, że pasażerka nie zapamiętała żadnych informacji z ich wcześniejszej rozmowy i prawdopodobnie spędzi noc na dworcu. Poprosiłem, aby się nią zajął. Na szczęście obiecał, że zaprowadzi kobietę na odpowiedni peron i „wsadzi” ją do pociągu.
Cała ta sytuacja mnie przygnębiła. Ciężka choroba tej młodej kobiety, wprowadziła mnie w zadumę, że można aż w takim stopniu oderwać się od społeczeństwa. To był najsmutniejszy widok od bardzo dawna. Jej stan przy mojej depresji, to jak porównanie himalajów z tatrami.
Zastanawiałem się czy kiedyś jej ktoś pomoże i czy ja mogę kiedyś się znaleźć w takim stanie.
Ludzi w takich jak ona, nazywam aniołami, niewinnymi duszami. Nie ma w nich gniewu, czy złych intencji. Po prostu istnieją, nie zdawając sobie z tego sprawy. Dlatego zamieściłem zdjęcie z aniołem morskim, zwiewnym, delikatnym i nieuchwytnym. Tak widzę tych ludzi.
Dzisiejsze spostrzeżenia na temat działania leków.
Rano wstałem z energią do działania Wellbutrin robił swoje. Przed południem zacząłem się gorzej czuć i musiałem uraczyć się Xanaxem, aby móc przeżyć kilka godzin w pracy w miarę normalnie funkcjonować i nie „pozabijać” wszystkich. Wieczorem jest ok. Siedzę przed kompem i mam siłę pisać do was tę notkę (jest godzina 00:36). A teraz chlup Trittico w dziub i dobranoc.
Zauważyłem, że coś jest z nią nie tak, że jest totalnie zagubiona. Przyszedł konduktor, aby sprawdzić bilety. Najpierw kobieta pokazała mu artykuły w swojej gazecie, nie rozumiejąc co się do niej mówi. Po kolejnej prośbie konduktora, zaczęła kartkować swoje zeszyty, podając konduktorowi kartki w kratkę . Konduktor długo czekając na bilet, poprosił pasażerkę, aby dalej szukała biletu.
W pierwszej kolejności powinna przeszukać swoją torebkę, ale najpierw zaczęła wyjmować swoje ubrania z reklamówki wymawiając ich nazwy (bluzka, majtki itd.), Następnie drugi raz zaczęła przeglądać gazety i zapisane kartki w kratkę. Przychodzi konduktor, kobieta nie znalazła jeszcze biletu, a konduktor nie był w stanie nawiązać z nią kontaktu. Przy nim spenetrowała swoją torebkę i odnalazła bilet. Zaczęła mówić bez ładu i składu, o tym gdzie jedzie. Konduktor zaczął tłumaczyć, że w Toruniu pasażerka będzie miała 7 minut, aby się przesiąść i podał numer peronu, na którym będzie czekał jej pociąg. Konduktor odszedł. Kobieta na każdej stacji, zaczęła mnie pytać czy to Toruń, a do Torunia zostało jeszcze z trzy godziny drogi. Bardzo zmartwiłem się stanem współpasażerki. Było mi jej bardzo żal, jej choroba spowodowała odcięcie od świata, problemy z komunikacją, brak poczucia upływu czasu, brak możliwości zapamiętywania, totalne oderwanie się od rzeczywistości.
Gdy dojeżdżałem do swojej stacji, zmartwiony podszedłem do kobiety i zapytałem, czy wie kiedy ma się przesiąść, i na który peron ma pójść. Niestety nie była w stanie mi odpowiedzieć. Z podsłuchanych jej rozmów z konduktorem wynikało, że jak nie zdąży to czeka ją noc na dworcu.
Osoba znajdująca się w tym stanie, nie powinna sama wychodzić z domu, nie mówiąc o skomplikowanej przesiadce i bieganiu po peronach. Spędzenie przez nią nocy na dworcu, mogło by się skończyć fatalnie w jej stanie.
Poszedłem do konduktora i powiedziałem mu, że pasażerka nie zapamiętała żadnych informacji z ich wcześniejszej rozmowy i prawdopodobnie spędzi noc na dworcu. Poprosiłem, aby się nią zajął. Na szczęście obiecał, że zaprowadzi kobietę na odpowiedni peron i „wsadzi” ją do pociągu.
Cała ta sytuacja mnie przygnębiła. Ciężka choroba tej młodej kobiety, wprowadziła mnie w zadumę, że można aż w takim stopniu oderwać się od społeczeństwa. To był najsmutniejszy widok od bardzo dawna. Jej stan przy mojej depresji, to jak porównanie himalajów z tatrami.
Zastanawiałem się czy kiedyś jej ktoś pomoże i czy ja mogę kiedyś się znaleźć w takim stanie.
Ludzi w takich jak ona, nazywam aniołami, niewinnymi duszami. Nie ma w nich gniewu, czy złych intencji. Po prostu istnieją, nie zdawając sobie z tego sprawy. Dlatego zamieściłem zdjęcie z aniołem morskim, zwiewnym, delikatnym i nieuchwytnym. Tak widzę tych ludzi.
Dzisiejsze spostrzeżenia na temat działania leków.
Rano wstałem z energią do działania Wellbutrin robił swoje. Przed południem zacząłem się gorzej czuć i musiałem uraczyć się Xanaxem, aby móc przeżyć kilka godzin w pracy w miarę normalnie funkcjonować i nie „pozabijać” wszystkich. Wieczorem jest ok. Siedzę przed kompem i mam siłę pisać do was tę notkę (jest godzina 00:36). A teraz chlup Trittico w dziub i dobranoc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz